Reklama

Rodzina

Dzieciństwo z hejtem w tle

2025-05-27 14:43

Niedziela Ogólnopolska 22/2025, str. 11-13

Adobe Stock/AI

Hejt stał się przekleństwem naszych czasów. Niszczy ludziom życie, coraz częściej zabija młodych. Tymczasem większość z nas nie bardzo wie, z czym mamy do czynienia i jak sobie z tym wrogiem radzić.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Katarzyna Woynarowska: Zacznijmy od podstaw – hejt to...?

Bogna Białecka, psycholog: Definicja fachowa używa określenia cyberbullying, czyli przemoc rówieśnicza, która dokonuje się za pośrednictwem internetu.

Krótka definicja, która kryje bardziej skomplikowany problem...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zdecydowanie bardziej skomplikowany. Proszę zwrócić uwagę na to, że obserwując pewne zachowania dzieci i młodzieży w sieci, możemy mieć problemy ze zrozumieniem, co tak naprawdę się tam dzieje. Prosty przykład – gdy dzieciaki obrzucają się w necie wyzwiskami, to nie musi być od razu hejt, ale może to być... „drama”. Umówili się, że zrobią taki teatrzyk, żeby zobaczyć, jak zareagują znajomi, po której stronie się opowiedzą, nawet się o to zakładają... Nikomu nie dzieje się krzywda, chyba że osoby postronne za bardzo emocjonalnie się w to wciągną. Niektórzy też, szczególnie chłopcy, czasami mają szorstki (dla osoby postronnej wręcz agresywny) sposób odnoszenia się do siebie nawzajem. Ktoś może uznać, że to hejt, ale tak nie jest, ponieważ odbywa się to za obopólną zgodą. I nawet jeśli obrzucają się inwektywami, to jest to przyjacielskie i z przymrużeniem oka...

Hejt zaczyna się, gdy...

Reklama

Prawdziwy hejt to jest sytuacja, w której ktoś publikuje on-line coś z zamiarem poniżenia czy wyszydzenia drugiej osoby, sprawienia, żeby ta osoba cierpiała. Czyli konieczna jest intencja. Ale... w internecie bardzo łatwo o nieporozumienia, łatwo źle zinterpretować czyjś wpis, podpiąć pod niego własne obawy, problemy, niepokoje. Rezultat jest taki, że ktoś publikuje coś obiektywnie neutralnego, ale jest to odczytywane negatywnie, adresat czuje się tym zaszczuty. Dlaczego tak się dzieje? Bo w normalnej interakcji, twarzą w twarz, mamy bardzo dużo informacji o intencjach drugiej osoby pochodzących z mowy ciała – z tonu głosu, z wyrazu twarzy, z gestykulacji, a w internecie tego nie ma. W internecie są tylko słowa, obrazki, ikonki. No i w tym momencie może zdarzyć się tak, że osoba, która ma niskie poczucie bezpieczeństwa, będzie się doszukiwać w każdej rzeczy hejtu. To nam strasznie komplikuje sprawę.

Ale w przypadku tego najgroźniejszego hejtu sprawa jest prosta. Hejterzy i ofiara. Jak reagować?

Gdy hejter jest jeden, trzeba go po prostu zablokować. Lepiej nie reagować, bo każda reakcja, nawet niewielka, karmi hejtera. Niereagowanie na pewne zaczepki czy pewne zachowania jest często najlepszym sposobem wyciszenia. Gdy jest tego więcej, gdy pojawia się prześladowanie, to już jest problem przemocy. Profesor Jacek Pyżalski, który zajmuje się od wielu lat kwestią przemocy rówieśniczej, także tej w internecie, zwraca uwagę, że internet jest tylko jednym z mediów. To znaczy, że nie jest tak, iż wyżywamy się na kimś tylko w internecie, a w świecie rzeczywistym jesteśmy z nim na koleżeńskiej stopie. Hejt internetowy jest uzupełnieniem przemocy rówieśniczej występującej w klasie czy ogólnie w szkole. Obecnie jest to gigantyczny problem, który powoduje, że ofiara przemocy rówieśniczej i w internecie, i w realu może uciec się do dramatycznych kroków, w tym targnąć się na swoje życie.

Ile prawdy jest w twierdzeniu, że wychowaliśmy pokolenie płatków śniegu, zbyt delikatne, by znieść trudy życia?

Reklama

Po części to wina rodziców, po części biologii. Są osoby bardziej wrażliwe i mniej wrażliwe. Lepiej radzące sobie z emocjami i słabiej radzące sobie z nimi, jakby z samej natury tego, że mają taki, a nie inny układ nerwowy. To podstawa, ale dochodzi kwestia wychowania. Jonathan Haidt w swojej najnowszej książce Niespokojne pokolenie bardzo zwraca na to uwagę. Mówi, że pokolenie Z i pokolenie Alfa („zetki” to osoby urodzone po 1997 r., „alfy” – od 2013 r.) – to ludzie pełni niepokoju...

Niepokoju?

Tak. Chodzi o zmianę w podejściu do bycia rodzicem. W tej chwili rodzice zachowują się niczym pług śnieżny, który ma wyrównać wszelkie nierówności na drodze dziecka. Oczywiście, robią to z miłości, z troski, bo chcą, żeby dziecko nie musiało się borykać z problemami, żeby miało szczęśliwe dzieciństwo, duże poczucie bezpieczeństwa. Haidt udowadnia, że metoda ta odnosi wręcz odwrotny skutek. Taka nieustanna kontrola powoduje, że dziecko nie zdobywa kompetencji, czyli umiejętności radzenia sobie z przeciwnościami losu. I to jest krzywda. Haidt przekonuje, że to pokolenie cały czas działa w trybie alarmowym, w lęku, że wszystko może się stać zagrożeniem. Z kolei moje pokolenie, dzieci lat 70. i 80. XX wieku, miało bardzo dużo okazji do zdobywania doświadczenia, jak radzić sobie z różnymi problemami. Jeśli chodzi zarówno o relacje, jak i o zagrożenia fizyczne. Spędzaliśmy mnóstwo czasu na podwórku, były bandy dzieciaków, które rywalizowały ze sobą. Ktoś się śmiał, ktoś się pobił, ktoś popłakał. Nauczyliśmy się dogadywać się ze sobą, negocjować, kłócić i wychodzić z tych kłótni, uczyliśmy się wygrywać i przegrywać. Usuwanie wszelkich przeszkód dzieciom powoduje, że one nie nabierają poczucia, iż potrafią sobie poradzić w różnych sytuacjach życiowych.

Chuchanie i dmuchanie powoduje potem kłopoty u nastolatków?

Reklama

Takie ochronne wychowanie w rezultacie prowadzi do tego, że dziecko nie potrafi sobie poradzić w normalnych sytuacjach społecznych, nie szlifuje w ogóle umiejętności społecznych. Nie potrafi sobie poradzić z odmiennym zdaniem, z jakąś niechęcią albo konfliktem. No i można założyć, że dzieciak z takimi deficytami społecznymi, gdy słyszy lub czyta krytykę pod swoim adresem, nawet taką zwykłą, np. „nie podobają mi się twoje włosy”, to jest tak tym dotknięty, jakby ktoś go wyzwał w najbardziej wulgarny sposób. Podczas gdy to jest wyrażenie po prostu odmiennego zdania...

I znów winna jest rodzina. Tymczasem wiele rodzin jest zupełnie bezradnych wobec wyzwań wychowawczych. Może potrzebne są jakieś szkolenia, warsztaty?

Rodzice koncentrują się mocno na aspektach czysto materialnych, na zapewnieniu bytu, również na aspekcie fizycznym. I naprawdę, gdy mówi się im, że powinni też zatroszczyć się o to, co dziecko ogląda w necie, często zatykają uszy. To kolejne gigantyczne wymaganie. A z punktu widzenia rodziców dziecko siedzi spokojnie nad smartfonem, nie biega po jakichś niebezpiecznych terenach, nie przesiaduje na podwórku nie wiadomo z kim. Mają też trochę spokoju, gdy ono wlepia wzrok w ekran telefonu. A tak naprawdę jest to ten jedyny obszar, w którym dziecko może być wystawione na kontakt z najbardziej patologicznymi ludźmi na świecie. Z kimś, kto będzie je zaczepiać, nawet prześladować, wykorzystywać seksualnie, namawiać na wysyłanie „rozebranych” zdjęć, a później szantażować. I tak dalej...

Niektórzy specjaliści twierdzą, że gdyby wszystkie telefony dzieci i młodzieży do 18. roku życia miały wgrane aktywne programy kontroli rodzicielskiej, mielibyśmy o połowę mniej kłopotów.

Reklama

Zdecydowanie się zgadzam! I dopowiem jeszcze – zakaz smartfonów w szkołach. Bezwzględnie egzekwowany! Wprowadziły taki zakaz Francja i Szwecja. Wprowadzają kolejne kraje. Wtedy mamy pewność, że przez te parę godzin nic się nie wydarzy. Nikt nikogo nie nagra, nie wrzuci potem ośmieszającego filmiku w sieć, nie zacznie szydzić. Opowiem Pani o pewnej sytuacji. Prowadziliśmy zajęcia w szkole, w ramach których młodzi m.in. poznawali, w jaki sposób nowe technologie wpływają na nasz mózg. W trakcie spotkania dostali do przeczytania kilka historii nastolatków, którzy wpakowali się w tarapaty wskutek uwikłania w świat wirtualny. Młodzi mieli wypracować porady dla bohaterów tych historii. I zrobili to naprawdę świetnie. Ale kiedy poprosiliśmy, żeby zaprezentowali swoje prace przed klasą, nikt nie chciał tego przeczytać. Wie Pani dlaczego? Bo bali się, że ktoś sfilmuje telefonem, jak jeden czy drugi odczytuje swoją pracę, potem opatrzy to chamskimi komentarzami, wulgarną animacją i wrzuci na taki zamknięty szkolny kanał w mediach społecznościowych. To miejsce jest poza jakąkolwiek kontrolą, poza wiedzą dorosłych. Takiej sytuacji by nie było, gdyby nie mieli telefonów, nie byłoby też tych wszystkich akcji, które się dzieją na przerwach na korytarzach, w toaletach itd., gdzie telefonem można nagrać przeróżne rzeczy.

Wracając do pytania – wgrajcie w telefony dzieci program ochrony rodzicielskiej, nie szpiegowski (np. nagrywający wszystko, co się dzieje wokół telefonu dziecka). Zwykły program ochrony (np. Google Family Link) pozwala ograniczyć czas korzystania z telefonu, zablokować możliwość instalacji pewnych aplikacji, ale nie narusza prywatności dziecka. Z kolei program nagrywający, co się dzieje dookoła dziecka, powoduje, że traci ono zaufanie do rodziców, zdając sobie sprawę, iż mogło być nagrywane np. w ubikacji lub podczas prywatnej rozmowy z przyjaciółkami.

A wracając do tematu smartfona w szkole...

Dążymy do tego, by wprowadzono duże restrykcje dotyczące korzystania przez młodzież ze smartfonów na terenie szkoły. Albo chociaż, żeby gdy wchodzimy do klasy, wszystkie smartfony miały wyłączone powiadomienia, by nic nie wibrowało, nic nie pikało przez cały czas trwania lekcji. I chowamy je do plecaka tak, by zostały w polu widzenia nauczyciela. Dążmy, by zakaz ten wpisano do statutu szkoły, bo wtedy staje się to też narzędziem wychowawczym dającym możliwość egzekwowania pewnych zachowań.

Zastanawiam się, czy rodzice mogą nie zauważyć, że coś dramatycznie złego dzieje się z ich dzieckiem. Na co należy zwracać uwagę?

Reklama

Generalnie naszą troskę powinna wzbudzić sytuacja, w której dziecko zaczyna się zachowywać zupełnie inaczej niż do tej pory. Czyli ktoś, kto był pogodny, zaczyna być cały czas przygnębiony i nie w humorze. Ktoś, kto się czymś interesował, zupełnie przestaje się tym interesować, zamyka się w sobie. Czyli wszystkie długo trwające, negatywne zmiany zachowania powinny budzić naszą troskę. Problem polega jednak na tym, że trudno powiedzieć uniwersalnie, co się pod taką zmianą kryje. Bo to może być problem relacji z rówieśnikami, to może być problem odrzuconych zalotów, zakochania się. Mogą to być też nieradzenie sobie z nauką albo zmęczenie siedzeniem po nocach – niekoniecznie z książką, bo pewnie raczej z grą w necie. Największym problemem dla rodziców bywa skłonienie dziecka do rozmowy, do odpowiedzi na pytanie: co się dzieje? A jeszcze dodatkowy problem może polegać na tym, że taki nastolatek tak do końca nie potrafi sprecyzować, co się z nim dzieje...

No właśnie... kłopot z dotarciem do dziecka. Kiedyś buzia mu się nie zamykała, a teraz sfinks.

Każdy z nas ma wokół siebie ludzi, z którymi jakoś łatwiej się rozmawia, którym łatwiej się zwierza. I niekoniecznie są to rodzice. Często dzieci nie chcą ich martwić albo zawieść. Bywa, że boją się ich reakcji. Z badań Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej wynika, że jeżeli dziecko nie ma dobrego kontaktu z rodzicami, to bardzo często osobą, która wchodzi w to miejsce, jest babcia. Nazwano to wręcz „efektem babci”. Babcie często są postrzegane jako doradcy życiowi, przewodnicy, mądre osoby. Babci można powiedzieć o rzeczach, o których by się nie powiedziało rodzicom. Czasami to będzie ktoś jeszcze inny, zaufany. Warto znaleźć kogoś takiego, bo wtedy trochę okrężną drogą dowiemy się, co gryzie nasze dziecko.

Ale zdecydowanie najważniejsze, co można i trzeba zrobić, to wspierać młodych. Uczyć ich sposobów radzenia sobie, gdy ktoś ich atakuje, wyśmiewa, poniża. Co mogę zrobić w sytuacji, w której mnie to dotyka? Jak mogę zareagować? Jak dokonać zgłoszenia takiego zachowania w bezpieczny sposób?

Czy Kościół mógłby się stać środowiskiem wsparcia dla niespokojnych pokoleń Z lub Alfa?

Reklama

Moim zdaniem, tak. Znam to z osobistego doświadczenia – mam na myśli duszpasterstwa młodych. Miejsce, które nie odrzuca, gdzie są sympatyczni, życzliwi ludzie, gdzie każdy czuje się bezpieczny, zaopiekowany...

Tylko że młodzi, na szczęście nie wszyscy, nie garną się do duszpasterstw...

Może Kościół powinien bardziej wyjść do młodych, a także do rodziców? Proponować jakieś bardziej przystające do współczesności formy bycia razem. Opowiadano mi np. o przygotowaniach do bierzmowania, że mają one dość sztywną formułę i niemile widziane są propozycje wprowadzenia jakichś modyfikacji, które odpowiadałyby na rzeczywiste potrzeby dzieciaków. A myślę, że takie spotkania przed bierzmowaniem to dobra okazja do rzucenia sieci...

Podsumowując – jeżeli dorośli nie nauczą młodych bezpiecznego korzystania ze świata cyfrowego i obrony przed tym, co w nim złe, sytuacja się nie polepszy. Pani najlepiej wie, że system już nie wytrzymuje. Gabinety psychologów i psychoterapeutów dziecięcych są oblężone. Już nie mówię o szpitalach psychiatrycznych dla dzieci, bo to jest dopiero dramat...

Sytuacja jest trudna, bo poza tym, że my sobie tak teraz rozmawiamy i w wielu miejscach prowadzone są debaty na ten temat, to szczerze – tak naprawdę specjalnie nic się nie dzieje. Dostęp do psychiatrów dziecięcych to dosłownie dramat. Jest ich za mało jak na potrzeby. Nie ma presji społecznej ani rozwiązań systemowych. Niedawno ukazała się moja książka Depresja nastolatka. Możesz pomóc! – poradnik dla rodziców pokazujący, jak mogą wesprzeć swojego nastolatka; jest też dostępnych trochę dobrych książek na temat zdrowia psychicznego dzieci, wydawanych przez Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, ale to kropla w morzu potrzeb. Bardzo ważne są również świadomość rodziców, ich staranie się o większą obecność dzieci w świecie rzeczywiście dającym wiele obszarów do rozwoju samodzielności, bo to pozwoli dzieciakom lepiej radzić sobie z prawdziwym życiem.

Bogna Białecka - psycholog, prezes Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii, autorka poradników dotyczących wychowania i relacji, prowadzi wykłady i warsztaty dla młodzieży, rodziców, wychowawców.

Podziel się:

Oceń:

+1 -1

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Kopanie się z… hejterem

Warto pomyśleć o usunięciu hejtera z naszego profilu lub życia, usunięciu ze znajomych, zaprzestaniu utrzymywania relacji

Więcej ...

#LudzkieSerceBoga: Kto chce płonąć, ten musi się spalać

Karol Porwich/Niedziela

W ostatnich dwóch rozważaniach nawiązaliśmy do charakterystycznych motywów ikonografii Jezusowego Serca – krzyża i cierni. Pozostał nam jeszcze trzeci element: ogień, płomienie. W litanii wołamy: Serce Jezusa, gorejące ognisko miłości…

Więcej ...

Bp Przybylski: kapłan nie powinien być światowy, ale Jezusowy

2025-06-12 14:26

Ks. Mariusz Frukacz/Niedziela

Święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana jest jakby włożeniem do formy Jezusa naszego kapłaństwa, aktualnego posługiwania i myślenia o kapłaństwie – powiedział bp Andrzej Przybylski, który 12 czerwca przewodniczył Mszy św. odpustowej w kościele seminaryjnym Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana w Wyższym Międzydiecezjalnym Seminarium Duchownym w Częstochowie.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Zmiany kapłanów 2025 r.

Kościół

Zmiany kapłanów 2025 r.

Święto Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana

Polska

Święto Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana

Na drodze do budowy ekspresówki stanęła kapliczka. Co...

W wolnej chwili

Na drodze do budowy ekspresówki stanęła kapliczka. Co...

Modlitwa to najpiękniejszy prezent, o którym często się...

Wiara

Modlitwa to najpiękniejszy prezent, o którym często się...

Spotkanie w Lednicy nagle przerwane! Służby ogłosiły...

Kościół

Spotkanie w Lednicy nagle przerwane! Służby ogłosiły...

Niedziela Zesłania Ducha Świętego w katedrze Notre Dame:...

Kościół

Niedziela Zesłania Ducha Świętego w katedrze Notre Dame:...

Komunikat w sprawie niektórych wypowiedzi medialnych ks....

Kościół

Komunikat w sprawie niektórych wypowiedzi medialnych ks....

#LudzkieSerceBoga: Poznaj Serce Jezusa, tak bliskie...

Kościół

#LudzkieSerceBoga: Poznaj Serce Jezusa, tak bliskie...

Matka Boża Częstochowska zatrzymana na granicy Unii...

Kościół

Matka Boża Częstochowska zatrzymana na granicy Unii...