Wojciech Dudkiewicz: Zagrożenia duchowe, którymi zajmuje się Pan od lat, najprościej można nazwać działaniami człowieka zmierzającymi do zerwania więzi z Bogiem...
Robert Tekieli: Tak, ale trzeba zwrócić uwagę na obecność w nich złego ducha. Nieprzyjaciel natury ludzkiej jest obecny w życiu gatunku ludzkiego na dwa sposoby. Zwyczajne działanie złego ducha, któremu podlega każdy, to pokusy i zwodzenie. Posługujący się zdrowym rozsądkiem człowiek, będący w stanie łaski uświęcającej, może im nie ulec, nie grzeszyć. Jest jednak też nadzwyczajne działanie prowadzące do inicjacyjnego otwarcia się człowieka na rzeczywistość duchową – wiodące albo do dręczeń, albo do opętania. I o tym sposobie zwodzenia mówię i piszę od 30 lat. Ludzie szukają zdrowia, bezpieczeństwa czy mocy, która umożliwi im zdobycie szczęścia, bogactwa, i często nie mają pojęcia, że otwierają się na rzeczywistość demoniczną, angażując się w proponowane im techniki medytacyjne czy formy uzdrawiania takie jak bioenergoterapia czy reiki. Doradcy życiowi, trenerzy, coachowie, mentorzy mówią o synchronizacji półkul mózgu, o falach alfa, beta, delta, o wizualizacji w stanie głębokiego relaksu, ale nie wspominają przy tym, że wejście w ten sposób w odmienne stany świadomości prowadzi często do demonicznej inicjacji. Współczesne zagrożenia duchowe to formy ukrycia satanicznego charakteru jakiegoś działania, by wyglądało ono na pożyteczne, dające zdrowie, władzę czy bezpieczeństwo. Promowany dziś najczęściej hedonistyczny i materialistyczny styl życia jest doskonałym podglebiem do wejścia w zagrożenia duchowe.
Pomóż w rozwoju naszego portalu




