Rafał Trzaskowski, który dał się w ostatnich latach poznać jako antyklerykał oczekujący od podległych sobie samorządowców zdejmowania krzyży w urzędach i zwolennik aborcji do 12. tygodnia ciąży, nie przekonał deklaracjami tolerancji dla wyznawców różnych światopoglądów.
Więzień ratusza
Mimo obiektywnych atutów wizerunkowych i lekkości wypowiedzi, także w obcych językach, nie potrafił ich wykorzystać do zbudowania miękkiej charyzmy, co przed laty zaprezentował Aleksander Kwaśniewski. Już po I turze okazało się, że jest w trudnym położeniu, bo ok. 60% głosujących poparło kandydatów opozycji. Istotne okazały się poparcie trzeciego w wyborach Sławomira Mentzena i deklaracje lidera Konfederacji Krzysztofa Bosaka: „byleby nie Trzaskowski”, oraz głosy elektoratu Grzegorza Brauna. Trzaskowski przegrał drugie wybory prezydenckie z rzędu i trudno sobie wyobrazić, by został przez własne ugrupowanie wystawiony jako kandydat na liczące się stanowisko. Zwłaszcza że, jak napisała Joanna Miziołek w książce Więzień ratusza, jest on człowiekiem ciężko przeżywającym porażki. Nie pomogły mu ani brudna kampania, ani mocne wsparcie żony, która w ostatnich 2 tygodniach zauważalnie włączyła się do gry i zaktywizowała kobiety o liberalno-lewicowych przekonaniach, ani rekordowa w wyborach prezydenckich frekwencja, która miała mu sprzyjać. Nieskuteczne okazały się także zagrywka Radosława Sikorskiego i wspólne piwo z Mentzenem, co miało na celu demobilizację możliwie jak największej grupy konfederatów. Blisko 90% wyborców lidera Konfederacji i Grzegorza Brauna przerzuciło w II turze poparcie na Karola Nawrockiego. Konsolidacja prawicy okazała się jednym z fundamentalnych powodów jej zwycięstwa. Dalsza kooperacja może oznaczać stworzenie przyszłego rządu, na co już teraz wskazują sondaże.
Pomóż w rozwoju naszego portalu