Wojciech Dudkiewicz: Szefowa Komisji Europejskiej ogłosiła plan dozbrajania Europy, polski premier mówi, że inni będą się uczyć od Polski, jak wykorzystać środki na obronność. Mając za sobą potęgę UE i takiego premiera, możemy być chyba spokojni o bezpieczeństwo?
Jacek Saryusz-Wolski: Nie możemy być spokojni, bo Donald Tusk stawia na złego konia. Cel jest dobry: wzmocnienie potencjału obronnego Polski, ale całokształt polityki rządu Tuska polega na wspieraniu planów przekształcenia Unii w twór nazywany Europejską Unią Obrony, który ma zastąpić NATO. To błędny wybór, bo zasadnicze bezpieczeństwo Polski leży we własnym potencjale militarnym i w przynależności do NATO na czele ze Stanami Zjednoczonymi – potęgą, z którą Rosja musi się liczyć. Tymczasem Unia Europejska w wymiarze obrony nie ma uprawnień traktatowych, tylko je sobie uzurpuje.
Nowy twór ma zastąpić NATO, a nie uzupełnić?
Miałby zastąpić NATO i jednocześnie wyprzeć USA z europejskiego teatru bezpieczeństwa. Kolejne środki na cele obronne są pożądane, ale prawdę mówiąc, nie są aż tak wielkie jak potrzeby, i są iluzoryczne. Plan dozbrajania Europy, mobilizujący 800 mld euro na obronę, zawierający m.in. pakiet pożyczek 150 mld euro, wisi w powietrzu. Sam plan natomiast, żeby popierać Europejską Unię Obrony, która ma być niezdolnym do działania substytutem NATO pod kierownictwem Niemiec i Francji, to zły pomysł dla polskiego bezpieczeństwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu