Reklama

Historia

Małżeństwo po staropolsku

Zdjęcia: Biblioteka Narodowa

Sierpień to jeden z najbardziej popularnych miesięcy na zawarcie małżeństwa. Jedni cenią sobie ciepłą pogodę, inni ulegają przesądom związanym z jego nazwą. W czasach sarmackich zabobonów było o wiele więcej, ale sam ślub był niezwykle poważną sprawą.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Związek kobiety i mężczyzny jest chyba najbardziej pierwotną i najważniejszą wspólnotą. Nic więc dziwnego, że od wieków we wszystkich kulturach i religiach momentowi, w którym decydowali się oni na wspólne życie, towarzyszył skomplikowany ceremoniał. Nie inaczej było w I Rzeczypospolitej.

Wybór

Małżeństwo było tak wielkim przedsięwzięciem, że przyszli małżonkowie mieli tu najmniej do powiedzenia. Decydowały rodziny, dla których najważniejsze było pomnożenie majątku, skoligacenie się z bardziej ustosunkowanymi rodami lub co najmniej równość pozycji społecznej. Uroda czy uczucia nie miały dużego znaczenia, chyba że dla biedoty.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W wyborze kandydatki na żonę wysoko oceniano bujność kształtów, znamionującą zdrowie i płodność. Sformułowanie „tłusta jak jałowica” było komplementem, podobnie jak przysłowia: „Baba gruba chłopa chluba” lub „Baba bez brzucha jak garnek bez ucha”. Piękna twarz odgrywała rolę raczej drugorzędną, ceniona była tylko przez obcokrajowców. Żyjący w XVIII wieku angielski podróżnik Nathaniel William Wraxall napisał o Polkach: „Świat nie zna kobiet równie zniewalających, gładkich i czarujących. Nie mają one nic ze wstydliwości i chłodu Angielek, nic z rezerwy i wyższości Austriaczek. Swobodne, pełne wdzięku i chęci podobania się, są nieskończenie ujmujące. Jeśli chodzi o urodę, to śmiało mogą walczyć o palmę pierwszeństwa z każdym krajem europejskim”.

Dla Polaków, szczególnie tych starszych, liczyło się zupełnie coś innego. XVII-wieczny pamiętnikarz Jan Chryzostom Pasek, któremu swatano dwie kandydatki, napisał: „Bardziej mi się jednak serce chwytało Śladkowskiej, bo to tam o jej wiosce powiadali, że nie tylko pszenica, ale cybula w polu na kożdym zagonie, gdzie ją wsiejesz, urodzi się; a mnie też bardziej apetyt pociągał ad pinguem glaebam [do żyznej gleby]”.

Konkury

Gdy rodzice panny decydowali się na wydanie jej za mąż, dom znaczono specjalnymi symbolami. W chłopskich chatach zawieszano w oknach wianki lub zatykano na tyczce przed domem wieniec, w szlacheckich natomiast wywieszano przed dworkiem kobierzec na znak, że jest panna na wydaniu.

Reklama

Nawiązanie matrymonialnego porozumienia należało do swatów zwanych dziewosłębami – statecznych, ogólnie poważanych i majętnych, a przy tym towarzyskich i wygadanych, którzy potrafiliby wpłynąć na decyzję rodziców panny. Niewielu chyba takich było, bo wydawano drukiem wiele zbiorów wzorcowych mów z okazji zalotów. Autor jednego z nich: Spiżarni Aktów rozmaitych, które się przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach i tym podobnych inszych zabawach świeckich odprawować zwykły, wręcz pisze, że adresowany jest do tych, „których abo rozum nadwątlony, abo też czerstwy i zdrowy będąc w przygodzie nagłej i prędkiej, terminu pożądanego dostąpić nie może”.

Po przybyciu do rodziców panny w odpowiednim momencie swat wyciągał flaszkę gorzałki i podawał do wypicia rodzicom i pannie. Wspólne picie znaczyło, że są przychylni. Jeśli kandydat im się nie podobał, w delikatny sposób starano się to okazać. W wiejskim środowisku najczęściej odmawiano przyjęcia gorzałki, w szlacheckim stawiano na stół czerninę lub gęś w szarym sosie, ewentualnie częstowano arbuzem. W każdym przypadku oznaczało to odmowę. Zdarzało się czasem, szczególnie wśród magnaterii, że swatowi tak bardzo dziewczyna się podobała, że sam się jej oświadczał. Tak postąpił w 1637 r. Albrycht Stanisław Radziwiłł, który tłumaczył się przed zdumionym i oburzonym bratankiem: „Jam szczerze twą sprawę promował, ale dzisiejszej nocy Najświętsza Panna kazała mnie samemu tę pannę pojąć”.

Kilka dni po przychylnej odpowiedzi następowały zrękowiny. Tu już był obecny konkurent, który przynosił ze sobą gorzałkę. Jej wypicie oznaczało nieodwołalne przyjęcie go. Czasem w tym momencie pytano nawet pannę o zgodę. Kawaler ofiarowywał jej pierścień, będący symbolem zaręczyn, niekiedy także panna dawała pierścień kawalerowi. A później wszyscy zgodnie i hucznie opijali zaręczyny.

Reklama

Od tej pory kandydat na męża musiał dbać o swój wygląd zewnętrzny, sprawiać pannie prezenty, zapewniać jej rozrywki. Podczas zabaw musiał tańczyć z nią w pierwszej parze, okazywać na każdym kroku hojność i uprzejmość. Gorliwość w wynajdywaniu różnego rodzaju atrakcji wzrastała proporcjonalnie do posagu adorowanej.

Ślub

Uroczystości ślubne rozpoczynał „dziewiczy wieczór”, podczas którego panna żegnała się ze swymi rówieśniczkami. Dziewczęta wiły wspólnie wianki i śpiewały dostosowane do okoliczności pieśni. Kawaler w tym samym czasie upijał się w karczmie z kolegami. Następnego dnia uroczyście rozplatano pannie młodej warkocz, będący symbolem panieństwa, i równie uroczyście ją strojono. Na głowę wkładano wieniec, pod którym umieszczano dukat, co miało zapewnić bogactwo, oraz kawałek cukru na przyszłe „słodkie” życie. W niektórych okolicach nacierano oblubienicy miodem usta oraz obmywano nogi. I u szlachty, i u chłopów przed wyjazdem do kościoła rodzice uroczyście błogosławili młodych. Panna młoda podczas wszystkich ceremonii musiała zalewać się łzami, żeby nie uchodzić za „bezwstydną” – konserwatywna wieś lubowała się w panieńskich lamentach.

Ważne dla dobrej wróżby dla młodych były pogoda i prychanie koni. Złym znakiem natomiast było spotkanie księdza w drodze do kościoła. Świece na ślubnym ołtarzu musiały się palić jasno i równo. Istotne dla późniejszego znaczenia w małżeństwie było również to, kto pierwszy postawi nogę na ślubnym kobiercu, lub czyja ręka będzie leżeć na wierzchu przy wiązaniu stułą. W czasie ślubu młodzi wymieniali się wiankami lub specjalnymi koronami – moda na obrączki przyszła później.

Reklama

Wesele

W końcu przychodził czas na wystawne wesele – kilkudniowe, czasem kilkutygodniowe jedzenie, picie i tańce z długimi oracjami przy każdej okazji. Wieczorem, ceremonialnie, z przyśpiewkami, odprowadzano młodą parę do sypialni na „pokładziny”. Wśród zamożniejszej szlachty oznaczało to po prostu tzw. cukrową wieczerzę – odrębny poczęstunek z marcepanu i słodkich win dla najdostojniejszych gości.

Po nocy poślubnej kobieta wchodziła do dostojnego grona mężatek, zmieniała strój i uczesanie. Wiązał się z tym obrzęd oczepin. Młodą małżonkę sadzano na stołku lub dzieży do wyrabiania chleba, obcinano jej włosy i zakładano czepek. Towarzyszył temu śpiew obrzędowych pieśni. Wesele kończył obrzęd poprawin, czyli ceremonialnego przeniesienia się panny młodej do domu pana młodego. Tu przyjmowano ją chlebem i solą, oprowadzano po izbie i nakazywano patrzeć w komin, co miało ją ustrzec od tęsknoty za domem rodzinnym. Przy tej okazji wyprawiano kolejny poczęstunek z muzyką i tańcami, mowami, życzeniami i błogosławieństwami. I przede wszystkim z jedzeniem i pijatyką.

A potem żyli długo i szczęśliwie…

Podziel się:

Oceń:

+2 0
2021-07-27 12:14

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Święto rodziny w parafiach całej diecezji

Przed epidemią rodziny diecezji bielsko-żywieckiej co roku pielgrzymowały do Kalwarii Zebrzydowskiej.

Monika Jaworska

Przed epidemią rodziny diecezji bielsko-żywieckiej co roku pielgrzymowały do Kalwarii Zebrzydowskiej.

Gdyby nie koronawirus, także i w tym roku małżeństwa i całe rodziny diecezji bielsko-żywieckiej pielgrzymowałyby we wrześniu do Kalwarii Zebrzydowskiej, by tam uczestniczyć w drodze krzyżowej na kalwaryjskich dróżkach oraz w Eucharystii i spotkaniach przy poczęstunku. Koronawirus pokrzyżował plany i pielgrzymka się nie odbędzie. W zamian za to w parafiach całej diecezji 27 września organizowana jest Niedziela Rodziny.

Więcej ...

Abp Gądecki: chrześcijaństwo zawsze wysoko ceniło męstwo

2024-04-24 20:12

Karol Porwich / Niedziela

„Chrześcijaństwo zawsze wysoko ceniło męstwo i ze szczególnym szacunkiem odnosiło się do najwyższych jego postaci, czyli do bohaterstwa, heroizmu i męczeństwa za wiarę” - mówił abp Stanisław Gądecki podczas Mszy św. w kościele pw. św. Jerzego z okazji 25. rocznicy konsekracji poznańskiej świątyni.

Więcej ...

Konkurs fotograficzny na jubileusz 900-lecia

2024-04-24 19:00

Bożena Sztajner/Niedziela

Do końca sierpnia 2024 trwa konkurs fotograficzny z okazji jubileuszu 900-lecia utworzenia diecezji lubuskiej. Na zwycięzców czekają atrakcyjne nagrody.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Bóg pragnie naszego zbawienia

Wiara

Bóg pragnie naszego zbawienia

Droga nawrócenia św. Augustyna

Święci i błogosławieni

Droga nawrócenia św. Augustyna

W siedzibie MEN przedstawiono szokujący ranking szkół...

Wiadomości

W siedzibie MEN przedstawiono szokujący ranking szkół...

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

Wiara

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w...

Kościół

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w...

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Wiara

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Oświadczenie ws. beatyfikacji Heleny Kmieć

Kościół

Oświadczenie ws. beatyfikacji Heleny Kmieć

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec

Kościół

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec

Bp Andrzej Przybylski: Jezus jest Pasterzem, nie...

Wiara

Bp Andrzej Przybylski: Jezus jest Pasterzem, nie...